wtorek, 11 listopada 2014

Rozdział piaty

„Nigdy nie było
dobrej wojny
i złego pokoju.”
- Benjamin Franklin
Rok 1941
Przechodzący ludzie robili wszystko by być jak najmniej widoczni dla niemieckich żołnierzy. Tak było najłatwiej, najprościej i przede wszystkim najbezpieczniej. Dawało to szanse na przeżycie, na to, że dożyje się końca tej przerażającej i krwawej wojny. Bo w to, że Polska będzie wolnym państwem nikt nigdy nie wątpił. Każdy Polak marzył najbardziej o tym by obudzić się w kraju wolnym i niepodległym tak jak to było jeszcze dwa lata temu. Wszyscy chcieli wychowywać swoje dzieci w kraju gdzie nie trzeba, co chwila odwracać się za siebie by sprawdzić czy nie jest się szpiegowanym przez Niemców. Marzenie o tym by z Warszawy zniknęły wszystkie tabliczki z niemieckimi nazwami ulic, by można było ze spokojem i bez strachu zerwać czerwone flagi z białymi kołami i czarnymi swastykami w środku, by pozbyć się symbolu jarzma i niewoli, by zniszczyć wszystko to, co zabrało wolność i swobodę. Pragnienie by powrócił ten okres, gdy w całej Polsce słychać było wesołe nuty na prywatkach, by na ulicach słychać było wesołe śmiechy nastolatków wracających do domu. Marzenie o braku dyskryminacji na Żydów i nie-Żydów, by wszyscy byli sobie równi. O tym marzył każdy, kto żył w Polsce. To było tak wielkie pragnienie, że dawało siłę do postawienia następnego kroku każdego dnia, do tego by wstać i pójść do pracy i by mijać znienawidzone mundury niemieckich żołnierzy, by nie rzucać się na nich w odruchu nienawiści i nie tracić niepotrzebnie życia. Ludzie mieli świadomość, że każdy może jeszcze się przydać w walce o upragnioną wolność, która została bezdusznie zrabowana.
Na jednej z ławek w Ogrodzie Saskim w Warszawie siedziała smukła kobieta. Ubrana w granatową sukienkę z białymi wykończeniami patrzyła tępym wzrokiem przed siebie. Zofia Skotnicka przypominała sobie te wszystkie cudowne chwile, jakie spędziła dokładnie w tym Ogrodzie i dokładnie na tej ławce ze swoim ukochanym Janem. Przed wojną byli beztroscy i swobodni. Mieli wielkie plany i marzenia. Planowali wspólne podróże po Polsce, chcieli być tym pokoleniem, które pomoże Polsce stanąć na nogi i zająć jej odpowiednie miejsce na arenie międzynarodowej po 123 latach rozbiorów Polski, które dokonane zostały przez Imperium Rosyjskie, Królestwo Prus i Imperium Habsburgów. Wolność trwała dwadzieścia jeden lat. Okres czasu gdzie ludzie dochodzili do siebie po czasie straconym pod jarzmem innych. Polska dopiero stawała na nogi, gdy ponownie została najechana przez obce państwo i pozostawiona głównie sama sobie próbowała walczyć. Mimo wszystko była jak tajga, która walczy z porywistymi wiatrami, wielkimi deszczami a także piorunami, które powodują pożary. I ta właśnie tajga za każdym razem padała na kolana i pokornie przyjmowała każdy cios wiatru, każdą kroplę deszczu a także uderzenie pioruna. Jednak wewnątrz siebie toczyła walkę o godność i za każdym razem wstawała mocniejsza i pewniejsza [1]. Taka była właśnie Polska i jej ludzie. W czasach pokoju każdy każdemu był wilkiem, lecz w czasie zniewolenia, złej doli jej ludność umiała się zjednoczyć i zrozumieć sens biało-czerwonych barw na fladze.
Zosia w wojnie straciła już wiele. Ukochany brat i najwspanialszy tata zginęli gdzieś po wyjeździe do Wielkiej Brytanii na szkolenia. O ojcu wiedziała tyle, że jest w Krakowie, ale za to po bracie słuch zaginął. Jedyną nadzieją podczas całej wojny był Janek, który nie będąc Żydem trafił do getta i próbował tam walczyć o przetrwanie. Nie udało się. Zginął w obronie cudzego życia, które i tak pewnie odeszło do Boga chwilę po nim. Chłodniejszy podmuch wiatru sprowadził ją na ziemię. Zorientowała się, że za długo siedzi na ławce, a po wiadomość, którą tam umieściła w każdej chwili ktoś może przyjść. Spokojnym krokiem skierowała się w stronę wyjścia. Ogród Saski to nie były Łazienki Królewskie, które kochała nad życie, ale tam Polacy nie mieli wstępu. Od 1940 r. Polacy mieli zakaz wchodzenia do Łazienek [2]. Nie miała wstępu do swoich ukochany Łazienek, w których spędzała większość wakacji. Bała się, że któregoś dnia również do Ogrodu Saskiego nie wejdzie, że na ‘ich’ będą siadali rubaszni Niemcy. Na samą myśl w jej oczach pojawiły się łzy. Próbowała szybko się opanować. Przechodziła obok kamienia pamiątkowego z okazji 200-lecia Ogrodu, który postawiony został w 1927 r. Była wtedy jeszcze dzieckiem, ale pamiętała to podekscytowanie, gdy wszyscy o tym mówili. Przecież Ogród Saski był pierwszym publicznym ogrodem w Polsce. Uśmiechnęła się lekko. Postanowiła nie wracać jeszcze do domu. Usiadła na jeszcze zielonej trawie przy stawie i wodozbiorze Henryka Marconiego. Słońce słodko pieściło jej twarz i włosy. Krótka chwila by zapomnieć na chwilę, że Warszawa nie jest ta sama i że chodzą po niej niemieccy żołnierze.
- Samotny spacer? – usłyszała za sobą głos, który znała.
Odwróciła głowę i ujrzała wysokiego młodzieńca o ciemnozielonych oczach, w których zawsze była iskierka zawadiackiego buntu, a na jego twarzy gościł szelmowski uśmiech romantyka. Nie opowiedziała jednak na jego pytanie. Nie chciała zawierać z nim bliższej znajomości.
- Dlaczego taka jesteś? – spytał i bez pytania usiadł obok niej.
- Jaka? – odpowiedziała wbrew swojej woli, za co szybko skarciła się w myślach.
- Nie pozwalasz sobie na znajomości. Jesteś zamknięta w sobie.
- Nie przywiązuje się do ludzi. Przychodzą, odchodzą lub są zabierani. To boli.
- Opowiesz mi o tym?
Nie musiała mu jednak nic mówić. Doskonale znał jej historię. Podczas pierwszego spotkania w sztabie usłyszał, co miało miejsce w getcie. Dowództwo nawet zastanawiało się czy nie odsunąć jej od zadań. Zdecydowano jednak, że lepiej i przede wszystkim bezpieczniej dla wszystkich będzie, jeśli dalej zostanie łączniczką. Była w tym najlepsza. Obawiali się tylko jak żałoba wpłynie na jej zachowanie. Każda zła decyzja z jej strony mogła prowadzić do śmierci innych ludzi, których znała. Jednak dalej wypełniała swoje obowiązki sumiennie i nie pozwalałaby wspomnienia zaczynały nad nią panować podczas zadań.
- Nie tylko ciebie spotkała tragedia, ale wiesz nie wszyscy odcinają się od świata – rzucił opryskliwie.
Spojrzała na niego niepewnie. Usta miał zaciśnięte w wąską linię i wpatrywał się coś, co tylko on widział. Czy to była jego rodzina? A może ktoś znacznie bliższy? Narzeczona? Pierwszy raz tak odezwał się do Zofii. Próbowała się wyrwać z letargu, który ją ogarniał, ale gdy tylko przypominała sobie, że Janek nie żyje i że już nigdy go nie zobaczy i nie poczuje jak cudowne są jego ciepłe ramiona, wtedy wszystko traciło sens.
- Ty… - odchrząknęła, bo dziwna gula ścisnęła jej gardło. – Ty też straciłeś rodzinę – powiedziała.
- Tak. Ojca zabrali z domu Niemcy w pierwszych dwóch tygodniach wojny czy trzech… I wiesz, co? Zapukali, nie wywlekli go. Zabrali go tylko na rutynowe przesłuchanie, a przynajmniej tak mówili. Ojciec nawet przez chwilę nie pokazał strachu. Spokojnie ubrał swój znoszony, szary płaszcz. Nie protestował. Uściskał mnie tylko tak jak to mieliśmy zawsze w zwyczaju, gdy ktoś z nas wychodził i powiedział, że widzimy się na kolacji. Nie wrócił. A gdy o niego pytałem to kazali mi odejść. – Zrobił dłuższą przerwę, jakby myśl, która miał zaraz jej powiedzieć paraliżowała go od środka. – Tym spokojem mnie uratował. Wiedział, że nie wróci. Wiedział, że zabierają go na pewną śmierć. Gdyby jednak, chociaż gestem zdradził, co go czeka pewnie ja zginąłbym w progu naszego mieszkania.
- A… mama? – zapytała nieśmiało.
- Razem z siostrą zmarły pięć lat przed wojną. Ciężkie zapalenie oskrzeli.
Nie odezwała się. Wiedziała, że on ma rację, że nie może pogrążać się w rozpaczy, że odcinanie się od tego, co pozostało z życia nie przywróci Jankowi życia. Jednak czy nie miała prawa do smutku? Ograbiona z najlepszych lat swojego życia przez brutalną wojnę miała świadomość, że nawet gdyby to wszystko skończyło się z dnia na dzień to ona i tak nie odzyskałaby dawnej radości życia. Ci wszyscy, którym Bóg w górze przepisał przeżycie tego piekła mieli do końca życia radzić sobie z traumą i okrutnymi wspomnieniami. To w ich wspomnieniach miała być zrujnowana Warszawa, okupowane ulice przez niemieckie mundury. Tylko oni, którzy byli świadkami brutalnej historii.
- Muszę już iść – powiedziała i podniosła się z trawy. Jej głos nie był już taki ostry. Zyskał łagodną barwę i przypominał Antoniemu melodię.
- Pozwolisz się, chociaż odprowadzić do domu? – spytał i zaoferował towarzyszce swoje ramię.
- Tak – odpowiedziała z uśmiechem i podała mu swoją dłoń, a także obdarowała go pierwszym, szczerym uśmiechem.

____________________________________________________________
[1] Porównanie przyszło mi do głowy podczas czytania książki Alfreda Szklarskiego pod tytułem „Tajemnicza wyprawa Tomka”.
[2] Tylko dla Niemców (niem. Nur für Deutsche) – szowinistyczny napis, który był umieszczany podczas II wojny światowej w okupowanych przez III Rzeszę krajach na środkach transportu oraz budynkach i w miejscach użyteczności publicznej, takich jak: parki, kawiarnie, kina, teatry itp. W Polsce taka segregacja była ściśle przestrzegana. Z opatrzonych tym znakiem obiektów korzystać mogła jedynie administracja niemiecka, członkowie partii nazistowskiej NSDAP, żołnierze Wehrmachtu oraz niemieccy cywile. Wszyscy inni byli uznawani za podludzi i musieli ściśle stosować się do zakazu podróżowania pojazdami oraz wchodzenia do pomieszczeń opatrzonych tym napisem. Z kolei Ogród Saski dla Polaków został zamknięty 4 maja 1942 r. 
____________________________________________________________
Wiecie, że rozdział miał być wcześniej i był dłuższy? Pewnie, że nie wiecie. Jednak niestety mój dysk przenośny postanowił zrobić strajk generalny i utraciłam całe dwa zapisane do przodu rozdziały, a potem z kolei czekałam na sprawny komputer. Niestety z dysku nie udało się nic odzyskać, więc musiałam cały rozdział piąty odtworzyć, co nie było łatwe, ale odniosłam wrażenie, że fragmenty, z których nie byłam dumna w pierwowzorze wyszły mi teraz lepiej. Z kolei dialogi w poprzedniej wersji wyglądały lepiej.
I tak, wiem! Ma być więcej o pozostałych skoczkach będzie. Od rozdziału siódmego! Obiecuję. Szósty musze odtworzyć, ale dokładnie wiem, co tam ma być, tylko teraz znaleźć trochę czasu na pisanie, gdy książków tak dużo. 

W rocznicę odzyskania przez Polskę Niepodległości, by każdy z nas docenił, że żyje w wolnym i niepodległym kraju.

Wiatr drzewa spienia. Ziemia dojrzała.
Kłosy brzuch ciężki w górę unoszą
i tylko chmury - palcom lub włosom
podobne - suną drapieżnie w mrok.
Ziemia owoców pełna po brzegi
kipi sytością jak wielka misa.
Tylko ze świerków na polu zwisa
głowa obcięta strasząc jak krzyk.
Kwiaty to krople miodu - tryskają
ściśnięte ziemią, co tak nabrzmiała, 
pod tym jak korzeń skręcone ciała,
żywcem wtłoczone po ciemny strop.
Ogromne nieba suną z warkotem.
Ludzie w snach ciężkich jak w klatkach krzyczą.
Usta ściśnięte mamy, twarz wilczą,
czuwając w dzień, słuchając w noc.
Pod ziemią drążą strumyki - słychać -
krew tak nabiera w żyłach milczenia,
ciągną korzenie krew, z liści pada
rosa czerwona. I przestrzeń wzdycha.
Nas nauczono. Nie ma litości.
Po nocach śni się brat, który zginął,
któremu oczy żywcem wykłuto,
którem kości kijem złamano;
i drąży ciężko bolesne dłuto,
nadyma oczy jak bąble - krew.
Nas nauczono. Nie ma sumienia.
W jamach żyjemy strachem zaryci,
w grozie drążymy mroczne miłości,
własne posągi - źli troglodyci.
Nas nauczono. Nie ma miłości.
Jakże nam jeszcze uciekać w mrok
przed żaglem nozdrzy węszących nas, 
przed siecią wzdętą kijów i rąk,
kiedy nie wrócą matki ni dzieci
w pustego serca rozpruty stąk.
Nas nauczono. Trzeba zapomnieć,
żeby nie umrzeć rojąc to wszystko.
Wstajemy nocą. Ciemno jest, ślisko.
Szukamy serca - bierzemy w rękę,
nasłuchujemy: wygaśnie męka,
ale zostanie kamień - tak - głaz.
I tak staniemy na wozach, czołgach,
na samolotach, na rumowisku,
gdzie po nas wąż się ciszy przeczołga, 
gdzie zimny potop omyje nas,
nie wiedząc: stoi czy płynie czas.
Jak obce miasta z głębin kopane,
popielejące ludzkie pokłady
na wznak leżące, stojące wzwyż,
nie wiedząc, czy my karty iliady
rzeźbione ogniem w błyszczącym złocie, 
czy nam postawią, z litości chociaż,
nad grobem krzyż.
22 VII 43 r
- Krzysztof Kamil Baczyński "Pokolenie"

11 komentarzy:

  1. Strasznie mi przykro i szczerze współczuję utracenia danych. Na pewno nie było łatwo znowu się zabrać za pisanie tego samego, dlatego moje gratulacje, że zmotywowałaś się i napisałaś. Rozdział powiedziałabym przejściowy, osobiście wolę takie, w których więcej się dzieje. Wiem jednak, że bez takich trochę spokojniejszych i bardziej przegadanych(od strony narratora) nie mogłaby istnieć fabuła.
    Czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg.
    Fajnie, że dodałaś więcej utworów do playlisty. Przyjemnie się słucha. Dodają klimatu.
    W ogóle to opowiadanie bardzo lubię właśnie ze względu na klimat, jest zdecydowanie maszyną do przenoszenia się w czasie. :)
    Pozdrawiam i życzę motywacji w odtworzeniu 6 rozdziału i kolejnych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie samej lepiej się pisze, gdy słucham tych utworów, więc tym bardziej mi lepiej gdy słyszę, że dzięki temu Wam się lepiej czyta. Cały czas poszukuję dodatkowych utworów, które mogłabym tam dodać.
      I dziękuję za tak miłe słowa ;)

      Usuń
  2. Wiem co czujesz. Jestem przy końcu rozdziału a tu nagle laptop się psuje i wszystko co dotychczas wypociłam, znika w jednej chwili.
    Cieszę się, że dodałaś jednak krótki, bo krótki ale jest. Codziennie tu zaglądałam z ogromną niecierpliwością, ale warto było czekać.
    Życzę weny na najbliższe rozdziały. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Codziennie? Dziękuję ;) Gdyby nie to, że opowiadanie wymaga ode mnie wiele przygotowań, a także szarpie mnie emocjonalnie to rozdziały byłyby częściej, ale niestety zbyt wiele kosztuje mnie pod względem przeżyć.

      Usuń
  3. Wiesz, że w moich oczach pojawiły się szklanki? Naprawdę! Czytając rozdział zastanowiłam się ile było takich Zosi, ile takich Antków, którym wojna zabrała dosłownie wszystko - rodzinę, przyjaciół, miłość, swobodę, beztroskę, radość. Żyć w tamtych czasach to musiało być coś naprawdę strasznego, niemniej jednak my żyjąc w dzisiejszych, pomyśleć by można wolnych czasach, możemy zazdrościć ludziom tamtym epoki jednego, tego do czego nawiązałaś - miłości do ojczyzny. Nie ważne, że uciemiężeni, nie ważne, że stłamszeni przez wrogów, że niepewni o swoje jutro... najważniejsze, że wiedzieli o tym, że miłość i oddanie do ojczyzny, ze coś naprawdę wielkiego. Nóż się w kieszeni otwiera kiedy teraz to o co nasi przodkowie walczyli i za co oddali swoje życie jest tak bezczeszczone, kiedy najważniejsze wartosci - Bóg, honor, ojczyzna, są mieszane z błotem, kiedy będąc patriotą jest się wyzywanym od ciemnogrodu, kiedy w kraju demokratycznym Twój głos jest naprawdę gówno warty. Wcale nie dziwię się ludziom, którzy masowo emigrują, to naprawdę nie o taką Polskę walczono. Tylko, że obawiam się, że kiedy wreszcie to do wszystkich dojdzie to już naprawdę będzie za późno...

    ... matko! Wybacz mi mój wywód, nie wiem czy to Twój odcinek takie wywołał u mnie emocję, czy dzisiejsza data i towarzyszące jej emocje, ale po prostu musiałam to z siebie wyrzucić.

    A odcinek naprawdę jest fantastyczny. Może nie ma w nim spektakularnych akcji, bohaterskich czynów i walki, ale jest coś o niebo ważniejszego - normalne życie. Realia, w których musieli funkcjonować ludzie, z którymi musieli się pogodzić i cicho, w zaciszu własnego domu stawiać im na co dzień! I właśnie za to uwielbiam to opowiadanie! Mówiłam, że to będzie coś fantastycznego! :*

    Buźka :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku, jaka szkoda, że padł Ci dysk. Ja też miałam kiedyś podobną sytuację tylko, że telefonem (pisałam na nim rozdziały), który się niestety zepsuł. Byłam strasznie zła, kiedy okazało się, że muszę wgrywać oprogramowanie od nowa, ponieważ wszystko mi się przez to usunęło, bo nie miałam karty pamięci.

    Co do rozdziału, bardzo mi się spodobał. Najfajniejszą rzecza w nim było chyba to, że nie pokazałaś żadnej akcji konspiracji tak, jak w poprzednich, ale przedstawiłaś codzienne życie mieszkańca Warszawy tamtych czasów. Myślę też, że doskonale uchwyciłaś sytuację Polski w tym porównaniu z tajgą. Chyba bym na takie coś sama nie wpadła. Z niecierpliwością czekam na 6 rozdział i mam nadzieję, że uda Ci się go szybko odtworzyć. Powodzenia. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;). Starałam się, by zbyt wiele nie było o konspiracji, bo normalne życie wtedy też było :)

      Usuń
  5. Koleżanka przesłała mi link do tej strony i powiedziała zebym zobaczyła bo to coś inspirowanego naszym ulubionym serialem i żeczywiście super. W jeden wieczór przeczytałam wszystkie pięć rozdziałów i wedłóg mnie sa obłędne. piąty troszeczke spokojniejszy, ale i tak świetnie i rozuiem że tródno napisać od początku coś co juz wcześniej się pisało. Ze zniecierpliwieniem czekam na rozdział szósty.
    pozdrawiam:D

    OdpowiedzUsuń
  6. Myślę, że warto, żeby Zosia nie zamykała się na cały świat. Nastał ciężki okres dla kraju, dla niej też, ale wiele ludzi cierpi podobnie. Mogą sobie pomóc swoim wzajemnym wsparciem ;)
    Antek sprawia wrażenie bardzo sympatycznego człowieka i może okazać się wspaniałym przyjacielem, nawet czymś więcej.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Tym gifem narobiłaś mi ochoty na obejrzenie od początku całego serialu. Zbliżają się święta, więc kto wie, może mój plan się ziści... :)
    Co do rozdziału, to udany jak zwykle. Nie mogę się doczekać, co stanie się w kolejnej części.
    Pozdrawiam! <3

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy