wtorek, 23 grudnia 2014

Rozdział szósty

 „Tak to już się zdarza na wojnie,
że jeżeli coś może pójść źle,
najczęściej idzie źle..”
- John Flanagan
Rok 1941
Zofia przemierzała jak każdego dnia ulice okupowanej Warszawy. Znała na pamięć każdy jej fragment, który od dwóch lat utracił radość tętniącego i niepodległego życia. Ubrana w białą sukienkę w czarne grochy oraz granatowy płaszcz unikała niemieckich spojrzeń. Nie była wyjątkiem. Ludzie bali się niemieckiego munduru jak ognia. Był to symbol śmierci, uciekającego życia. Stukot jej obcasów odbijał się echem od bramy, którą właśnie mijała. Już od kilku tygodni przemierzała podobną trasę by dostać się pod kolumnę Zygmunta. Umówiona była z Antonim by przekazać mu kolejne rozkazy od dowództwa. I podobnie jak od kilkunastu dobrych dni potem mieli zamiar udać się nad Wisłę. Spacerem, jak para dobrych znajomych, jak ludzie, którzy nie muszą martwić się o swoje życie. Potem usiądą na ławce i będą wpatrywać się tafle wody i od czasu do czasu powiedzą coś do siebie, ale coś mało zobowiązującego, coś co nie będzie nakazywało toczyć rozmowy, ale będzie pozwalało ją w każdej chwili przerwać by znowu pogrążyć się w niebycie. Bo to był właśnie niebyt. Byli, ale jednocześnie nie byli w swojej ojczyźnie, walczyli, ale jednocześnie poddawali się, żyli, ale jednocześnie już leżeli pogrzebani żywcem w ziemi przesiąkniętej krwią ich przodków.
Skotnicka cały czas pamiętała o Janku, ale miała świadomość, że pogrążanie się w rozpaczy nie pomoże Polsce. Musiała wziąć się w garść i chociaż poprzez konspirację pomagać ukochanemu krajowi. Spotkania z Antkiem były pewnym rodzajem leku. Zawsze umiał wywołać uśmiech na jej twarzy i sprawić by czuła się tak jakby nie groziła im w każdej chwili śmierć. Jemu życie zabrało znacznie więcej niż jej. Miał trzy ciała najbliższych w jednym grobie. Ona ani jednego i mimo tego, że nie miała wiadomości o bracie i ojcu to jednak gorąco wierzyła w to, że żyją. Dziadek zawsze powtarzał, że nie wolno nikogo opłakiwać jeśli nie znalazło się jego grobu. To powtarzała sobie każdego dnia. Musiała, bo nie mogła zwariować. Nie teraz. Pragnęła dożyć ponownie niepodległej Polski, gdzie swobodnie zakwitną maki w kolorach czerwieni, gdzie kasztany będą kwitły jesienią, gdzie wiosną wyjdzie i powitają ją powracające z ciepłych krajów bociany.
Nim się zorientowała, znalazła się pod kolumną Zygmunta. Antoniego jeszcze nie było. Była przekonana, że jak zawsze spóźni się o dwie minuty. Wiedziała, że to wina jego gospodyni, która nigdy nie wypuszczała go bez porządnego posiłku z domu, a on nie chcąc urazić jej gościnności potulnie zjadał wszystko co stawiała mu przed nosem. Jednocześnie próbował zabawić kobietę rozmową i czasami tracił poczucie czasu. Obeszła cały pomnik, który został wzniesiony w latach 1643-1644. Kochała każdy zakamarek Warszawy i każdą jej część. To była jej mała ojczyzna, która ją definiowała. Stojąc tak i wpatrując się w pomnik, który teraz dla wielu był jednym z symbolów polskości i nawiązywał do historii tego kraju, zastanawiała się czemu ktoś taki jak Adolf Hitler doszedł do władzy. Był opętany pod względem czystości rasy i to wcale nie ulegało wątpliwości. Jednak nikt nie wiedział czemu porywał tłumy. Posiadał ogromną charyzmę i dar przekonywania. Ludzie w III Rzeszy wierzyli, że naród aryjski jest stworzony do panowania nad światem. Ludzie w III Rzeszy byli przekonani o swojej wyższości nad resztą. Czasami po głowie chodziło jej pytanie czy aby wszyscy Niemcy myślą dokładnie tak jak i dowódca? Nawet jeśli nie to były to zaledwie pojedyncze jednostki, które nie ujawniały się, bo bały się o życie swoje i najbliższych. Pogrążona w swoich myślach straciła poczucie czasu. Do świata żywych powróciła dopiero, gdy ktoś dotknął jej ramienia. Przekonana, że to Antek odwróciła się natychmiast z uśmiechem, gotowa zbesztać go za kolejne spóźnienie. Jednak jej zielonym oczom ukazał się niemiecki żołnierz Abwehry [1]. Serce zaczęło jej bić jak szalone, a uśmiech zszedł jej z twarzy.
- Dzień dobry pani – usłyszała powitanie.
- Dzień dobry – odpowiedziała po niemiecku i starając się nie rozglądać nerwowo. Wiedziała, że musi przede wszystkim ostrzec Antka by do niej nie podchodził.
- Martin Luft – przedstawił się młody mężczyzna i uśmiechnął do dziewczyny.
- Zo… - w ostatniej chwili opamiętała się i podała niemiecką wersję swojego imienia. – Sophie.
- Często panią widuję przy tej kolumnie.
Skotnickiej zrobiło się gorąco. Skoro widział ją to musiał również widywać Antoniego. Mogło to znaczyć, że znaleźli się w kręgu osób podejrzanych o działanie z podziemiem, a to było praktycznie równoznaczne z wyrokiem śmierci. Nawet gdyby poprzez podanie kilkunastu nazwisk nie zarobili kulek w głowę lub wywozu do obozu to natychmiast skazałoby ich państwo podziemne. Już za same takie myśli zganiła się szybko. Nie było dowodów na to by byli podejrzani, ale musieli bardziej uważać.
- Tak. Bardzo ją lubię.
- Chciałem do pani podejść wcześniej, ale niestety obowiązku nie pozwalały – wytłumaczył się i zaśmiał delikatnie. – Czeka tu pani na kogoś tak często?
Niby niewinne pytanie, ale Zośkę postawiło w stan jeszcze większej czujności. Musiała kłamać. Nigdy kłamanie na poczekaniu nie sprawiało jej tak wielkiej trudności jak w tej chwili.
- Nie. Lubię trochę tu pobyć przed pracą lub po pracy – gdy wypowiadała to zdanie za plecami Niemca ujrzała zmierzającego w jej stronę Antoniego. Zdjęła torebkę z lewego ramienia i przewiesiła je na prawe, co znaczyło, że ma się nie zbliżać do niej. Miała wrażenie, że nie zauważył sygnału, a nie mogła go powtórzyć bez wzbudzania czujności żołnierza Abwehry. Udawała, że słucha co mówi jej towarzysz i że na niego patrzy. Jednak bardziej była skupiona nad widokiem ponad jego ramieniem i gdy Antoni w ostatniej chwili skręcił w lewo kamień spadł jej serca. To nie rozwiązywało do końca jej problemów, bo to co miała mu przekazać nie mogło czekać. Musiał to dostać dziś. Zmusiła mózg do intensywnej pracy. Wiedziała, że ma gdzieś ukryty plan. W końcu ją olśniło. – Przepraszam, ale muszę już iść. Praca wzywa – powiedziała i pożegnała się z żołnierzem, a następnie skierowała swoje kroki do kawiarni, w której pracowała z siostrą.
Urszula była jej nadzieją. Ona nie miała tego dnia swojego dyżuru w kawiarni. Za to jej siostra tak. Modliła się tylko by Ulka była tak dobrą aktorką jak czasami grała przed ojcem, który zdecydowanie częściej nabierał się na jej kłamstwa niż mama. Przyśpieszając krok, skręciła w prawo. Zrobiła to celowo. Chciała sprawić, czy żołnierz poszedł za nią. Gdy zyskała pewność, że obejrzenie się przez ramię nie będzie podejrzane, rzuciła krótkie spojrzenie przed siebie. Szedł za nią. Śledził ją. Nie wiedziała co to znaczy. Była jednak pewna, że teraz nie może spotkać się w drugim umówionym miejscu. Zawsze były umawiane dwa terminy spotkań w ciągu jednego dnia. Drugie zapasowe, gdyby wynikła sytuację jak tego dnia. Jednak wtedy zazwyczaj na kolejne wysyłano kogoś innego by nie ułatwić identyfikacji. Zofia z ulgą powitała znajomą witrynę kawiarni. Wbiegła po kilku schodach i od progu zaczęła mówić.
- Ula, przepraszam! Zagadałam się! – tu nie mogła skłamać, bo w każdej chwili do pomieszczenia mógł wejść jej ogon. – Przebiorę się szybko i będziesz mogła iść. – Swoje kroki skierowała do pokoju dla personelu. Ręce jej się trzęsły tak, że nie mogła odpiąć guzików swojego płaszcza. W końcu Ulka zeszła z sali obsługi.
- Co się dzieje? – spytała krótko i pomogła siostrze zdjąć płaszcz.
- Musisz być za cztery godziny na Powsinie i przekazać Antoniemu ten rozkaz. – Gdy to mówiła zapisywała wszystko na kartce papieru. – Mnie dopadł jakiś z Abwehry i śledził, aż do kawiarni.
- Antek…
- Nie podszedł do nas, ale nie wykluczam, że ten Niemiec coś podejrzewa i że to była pułapka. Potem skontaktuj się z dowództwem i powiedz co się stało.
- Dobra.
- Uważaj na siebie – powiedziała Zofia i ucałowała siostrę w czoło. – Wracaj natychmiast do domu jak wszystko załatwisz.
- Będę przed godziną policyjną. Idź na salę – pognała Ulka Zofię i pomogła jej zawiązać fartuszek.
Skotnicka wyminęła szefa, który doskonale wiedział czym zajmują się Polki i nie odezwał się słowem tylko skinął głową na znak zgody. Sam należał do podziemia. Zośka rozejrzała się po pomieszczeniu i zauważyła żołnierza, któremu Maria podawała właśnie herbatę. Próbując odgonić od siebie myśli o niebezpieczeństwie zaczęła obsługiwać klientów kawiarni. W wolnych chwilach odmawiała modlitwę by jej siostra i Antoni nie wpadli w żadne kłopoty. Ona doskonale wiedziała, że góra odsunie ją na jakiś czas od zadań by upewnić się czy nie grozi jej żadne niebezpieczeństwo. Chociaż starała się nie kląć tak tego dnia w duchu kilkakrotnie zabluźniła nie tylko przeciwko Niemcom, ale również przeciwko Bogu. Czas wlókł się niemiłosiernie. Miała wrażenie, że wskazówki ściennego zegara wcale nie posuwają się do przodu, a wręcz że się cofają. Dwa razy wylała kawę, którą niosła do stolika. Na całe szczęście tego dnia pracowała w tej części sali gdzie przebywali tylko Polacy. Normalnie jej rejonem była niemieckojęzyczna część gości, których jak na kawiarnię prowadzoną przez ich wroga było bardzo dużo.
W końcu nadszedł czas zamknięcia lokalu i powrotu do domu. Schodząc po kilku schodkach rozejrzała się delikatnie i zauważyła niemiecki mundur. Serce podskoczyło jej do gardła. Skierowała się jednak w stronę domu i bardzo szybko usłyszała za sobą charakterystyczny chód. Żołnierz, ewidentnie nie starał się być dyskretny, dlatego nie zamierzała kluczyć tylko od razu pójść prosto do domu. Sądziła, że albo jest to zupełnie niedoświadczony wojskowy i kompletnie nie wie, że powinien się kryć albo Niemcy są pewni tego, że jest łączniczką i zamierzają złapać ją na gorącym uczynku. Ledwo to pomyślała, a w głowie pojawiła się myśl, że przecież i tak powinni być dyskretniejsi. Przecież nie pójdzie na spotkanie z Niemcem za plecami. Nie tylko ona śpieszyła do domu. Ludzie wychodząc z pracy czym prędzej chcieli znaleźć się w miarę bezpiecznych mieszkaniach, pozasłaniać okna i odetchnąć. I powitać noc jak starego przyjaciela, który pozwala być sobą. Praktycznie wbiegła do klatki schodowej w swojej kamienicy i drżącymi rękami próbowała otworzyć drzwi. Jednak za każdym razem nie mogła trafić kluczem. Na szczęście ktoś był w domu. To był Piotrek. Odepchnęła go na bok i pod pretekstem zasłonięcia zasłon w jego pokoju weszła do środka by upewnić się, że miała ogon. Wystarczyło jej jedno spojrzenie. Stał tam. Nie był to ten sam, który ją zaczepił, ale rozpoznała mundur Abwehry. Odskoczyła od okna i oparła się o biurko stojące obok. Próbowała uspokoić oddech. Czuła na sobie zdziwiony wzrok współlokatora. Chciała mu powiedzieć, ale słowa ugrzęzły jej w gardle. Miała wrażenie, że ten dzień trwał rok jeśli nie dłużej. Była zmęczona jakby nie spała kilka dni. Bez słowa wyminęła Piotra i odwiesiła płaszcz i zdjęła buty. Nie spojrzała w lustro. Doskonale wiedziała, że była blada jak ściana.
- Powiesz mi co się stało? Wiem, że nie dotarłaś na spotkanie z Antkiem.
- Jestem spalona jako łączniczka. Dziś cały dzień miałam ogon – wyjaśniła i zabrała się za zmywanie naczyń. Musiała zająć czymś dłonie. – To Ulka poszła spotkać się z Antkiem. Ja pracowałam za nią w kawiarni. Nie było jej, prawda? – Bardziej stwierdziła niż spytała i przygryzła wargę.
- Ogon? Góra wie?
- Urszula miała ich poinformować. Cholera! – krzyknęła na cały głos gdy upuściła talerz na podłogę.
- Zostaw to – powiedział mężczyzna i zabrał się za sprzątanie rozbitego talerza. – Ula zaraz wróci. Jestem tego pewny.
W sumie to nie był tego pewny. Starsza z panien Skonickich od początku mu się podobała. Przypominała mu miłość, którą musiał zostawić gdy uciekał do Londynu. Zawsze znajdywali wspólny temat do rozmów. W odróżnieniu od Zofii była bardziej otwarta na nowe znajomości. Młodsza z sióstr wolała trzymać się na dystans, uciekała przed światem.
Nagle usłyszeli odgłos otwieranego zamka. Zośka, podbiegła do drzwi i gdy tylko w progu ujrzała postać siostry natychmiast rzuciła się jej na szyję.
- Udusisz mnie wariatko – Ulka zaśmiała się, ale również przytuliła siostrę.
- Tak bardzo się bałam – wyszeptała do ucha siostry Zofia.
- Góra mnie przetrzymała. Zastanawiali się co zrobić dalej i postanowili, że odsuwają cię od zadań, ale nadal powinnaś spacerować po mieście i spotykać się ze znajomymi.
- Tak myślałam – młodsza z nich skierowała swoje kroki do ich wspólnej sypialni.
- Zosiu…
- Tak?
- Antoni kazał przekazać, że wyglądałaś dziś czarująco – Urszula uśmiechnęła się ciepło do siostry, na której twarzy pojawiły się dwa szkarłatne rumieńce.
____________________________________________________________
[1] Abwehra (niem. Abwehr – obrona) – nazwa niemieckiego wywiadu i kontrwywiadu wojskowego w latach 1921–1944.
____________________________________________________________
Szósteczka to też odtworzony rozdział, który utraciłam. Końcówka w tamtym wyglądała zdecydowanie lepiej, ale słabo pamiętałam co w niej było dokładnie.
A zgodnie z obietnicą w siódemce będzie coś więcej o Piotrze lub Władku. Co i dokładnie o którym to nie wiem, ale coś będzie.
Z okazji zbliżających się świąt Bożego Narodzenia chce Wam życzyć zdrowia, bo jeśli będzie zdrowie o reszta przyjdzie już sama. Miłości, serdeczności i wszelkiej pomyślności.
A sobie chcę życzyć wytrwałości w pisaniu. 
Szczęśliwego Nowego Roku! 

PS Rozdział nie był sprawdzany. Jeśli znajdziecie błędy to pisać :)
PS 2 Gif pochodzi ze strony Tumblr.com i jeśli jutro uda mi się na chwilę usiąść to zostanie zmieniony :) 

10 komentarzy:

  1. Jezu! Ja się wcale nie dziwię, że Zośce zrobiło się słabo kiedy zobaczyła tego Niemca, a potem jeszcze zorientowała się, że ma ogon! Jej się zrobiło słabo, a mi razem z nią! Matko, nawet nie chcę sobie wyobrażać co w takich chwilach musieli czuć Polacy, którzy aktywnie uczestniczyli w podziemiu. Dobrze, że siostra mogła jej pomóc, bo przecież ten rozkaz musiał zostać przekazany , a lepiej, żeby Zosia na jakiś czas usunęła się w cień. Coś tak mi się zdaję, że ten Niemiec tak łatwo jej nie odpuści!

    Najlepszego! :*

    P.S. A w następnym odcinku poproszę Władka! Duuuużo Władka! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Cieszę się, że trzymałam w napięciu :)

      Usuń
  2. Trzymał w napięciu do ostatniego zdania. Mimo, że próbuję sobie wytłumaczyć, że przecież to fikcja, to za każdym razem i tak przeżywam go na tyle, by stresować się o życie Twoich bohaterów. Ciekawa jestem, czy rzeczywiście Abwehra śledziła Zosię, bo coś podejrzewa... Bo przecież mogła się po prostu spodobać jednemu z niemieckich żołnierzy... Ale sama nie wiem, co byłoby gorsze. Jeśli to drugie, to łatwo jej nie odpuści, a co gorsze, przez zainteresowanie Zosią mogą odkryć innych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku tak bardzo się cieszę, że rozdział się podobał :). Nie ma dla mnie lepszych słów niż takie jak Twoje :)

      Usuń
  3. To zdecydowanie jeden z najlepszych rozdziałów jakie napisałaś. Nawet, jeśli pisany dwa razy! Niemalże zeszłam na zawał, kiedy pojawił się mundurowy. Złapałam się na tym, że wygadałabym wszystko jak leci, że spotykam się ze znajomym. Dopiero po chwili zastanowiłam się nad konsekwencjami tego.. Podziwiam Zosię, że mimo wszystko nie utraciła zdrowego rozsądku i znalazła wyjście z sytuacji. Szkoda tylko, że jest spalona jako łączniczka. Choć, jak zdążyłam ją poznać, na pewno znajdzie sobie jakieś inne zadanie, byle tylko przyczynić się do walki o kraj.
    Również życzę wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku!
    Pozdrawiam, Anna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku! Bardzo się starałam, żeby ten rozdział wyszedł możliwie jak najlepiej :). Dziękuję :)

      Usuń
  4. O mamo! To zdecydowanie jeden z najlepszych rozdziałów! Myślałam, że Zośce się coś stanie, że Niemcy ją dopadną. A tu taka niespodzianka i zarazem ulga, bo udało się jej uciec. Podziwiam ją za to, że potrafi zachować zimną krew w takich momentach - że nie pokazuje po sobie paniki, że potrafi logicznie myśleć i w szybki sposób dojść do tego, jak może wyplątać się z tarapatów. Uwielbiam ją. Przeżyła w życiu tak wiele, a mimo wszystko idzie dalej i walczy o wolność ojczyzny.. No po prostu, tylko ją naśladować!
    Życzę weny i pozdrawiam, Angelika. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Każde takie miłe słowo wiele znaczy :)

      Usuń
  5. Gifgifgif <3 Najpiękniejszy!
    Rozdział baaardzo mi się podoba. Świetny pomysł, genialnie trzymał w napięciu. Już nie mogę się doczekać rozwinięcia akcji. Mam nadzieję, że pokażesz nam perspektywę tych oficerów Abwehry, to byłoby ciekawe.
    Ściskam mocno i pozdrawiam! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że pokazanie perspektywy oficerów Abwehry to bardzo ciekawy pomysł i dziękuję za jego podsunięcie :).
      Pozdrawiam :)

      Usuń

Obserwatorzy